Innego dnia Mały Książę rozważał na głos:

- Skąd wiesz, może była szansa, a teraz... cholera. Znasz swoją siostrę. Teraz się zaprze. - Wzbraniałaby się przed tym tak czy owak, Huff - wtrącił Beck. - Jest zbyt inteligentna i nieustępliwa, by dało się ją przejednać jedną butelką szampana. Niemniej, miałem nadzieję, że wino i dobry obiad w ekskluzywnej francuskiej restauracji rozwiążą jej nieco język. - Na jaki temat? - Nielsona. Nie podoba mi się pomysł współpracy ich obojga. Nielson na pewno wykorzysta fakt, że ma sprzymierzeńca w jednym z Hoyle'ów. Użyje tego choćby jako przynęty dla prasy. - Otoczył palcami niewidzialny nagłówek. - „Córka Huffa Hoyle'a przechodzi na stronę opozycji. Kompletna historia wraz ze zdjęciami na stronie trzeciej". Huff beknął. Smak podeszłej z żołądka whisky nie był miły. - Rozumiem, o co ci chodzi. - Poza tym - ciągnął Beck niechętnie - Sayre uznała, że McGraw będzie pętlą na waszą szyję, tymczasem okazało się, że to przetarty sznurek. Niestety, nie zachwiało to jej przekonaniem. Uważa, że Chris zabił Gene'a Iversona i wykręcił się od wyroku za morderstwo, przekupując ławę przysięgłych. Postawiła sobie za cel dopilnować, by sprawiedliwości stało się zadość. Mimo potknięcia z McGrawem, nie zamierza sobie odpuścić. - Spojrzał po kolei na Chrisa i na Huffa. - Nie byłem wtedy waszym prawnikiem, Huff, ale teraz jestem. Nie chciałbym zostać zaskoczony informacją, którą może odkryć Sayre. Czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć, jeśli chodzi o sprawę Iversona? Huff wiedział, jak utrzymać pokerową twarz. Praktykował to, od kiedy skończył osiem lat. Spojrzał Beckowi prosto w oczy i powiedział: - Gdyby prokurator mógł wnieść ugruntowane oskarżenie przeciwko Chrisowi, już dawno mielibyśmy kolejny proces. Sayre nie odkryje niczego nowego. - Czy Rudy miał dla was jakieś nowiny, podczas mojej nieobecności? - Nie, poza tym, że Klaps Watkins jest wciąż na wolności - odparł Chris. - Jak do tej pory nie ma po nim śladu. - Sprawdzili już miejsca, w których przebywał? - Z nakazami. W jednej z ostatnich kryjówek odkryli domową fabrykę narkotyków. Aresztowali zamieszkującą tam parę, ale oboje twierdzą, że nie mają pojęcia o miejscu pobytu Klapsa, od kiedy wykopali go z domu. Rudy powiedział, że rozebrali miejsce na części, ale nie znaleźli niczego, co należało do Watkinsa. - Chcę wierzyć, że nie będą go długo szukali - rzekł Beck, - A kiedy już go zapakują do ciupy, mam nadzieję, że przyzna się do zabicia Danny'ego, bo wszystko, co teraz się tu dzieje - powiedział, kiwając głową w kierunku hali fabrycznej - będzie obserwowane przez lupę. Zwłaszcza przez OSHA. - Skurwiele - mruknął Huff, zapalając nowego papierosa. - Mieliśmy kilka argumentów przetargowych w rozgrywce z nimi, ale straciliśmy je po wypadku Billy'ego - powiedział Beck. - Nie moglibyśmy pokrzyżować im planów? - spytał Chris. - Liczyłem na to. Kilka razy próbowałem skontaktować się z regionalnym reprezentantem. Nie odpowiada na moje telefony, co prowadzi według mnie do wniosku, iż planuje niespodziewaną inspekcję. - Myślałem, że opłaciliśmy kogoś z ich biura, żeby uprzedzał nas o niezapowiedzianych wizytach. - Wczoraj dowiedziałem się, że ta osoba jest na urlopie macierzyńskim. - Po prostu świetnie! - skomentował Chris.

Wstał od stołu i zastąpił jej drogę.
powodu. Tu nie jest moje miejsce.
Wimbole gra w wista.
lea oleksiak wzrost

przymkniętych powiek. - Myślała pani o naszej porannej rozmowie?

siebie lubię...
Róża znowu na małą chwilę stuliła płatki.
bo jeśli szukają mnie za zabójstwo Hoyle'a, to wkrótce dostarczę im rzeczywistego powodu - przeciągnął ostrze po jej sutku. - A zawsze miałem pociąg do rudzielców. Sayre siedziała w biurze szeryfa, razem z Rudym i detektywem Scottem, gdy do środka wszedł Beck. Wyglądał fatalnie, podobnie jak ona. Przejeżdżając obok fabryki, Sayre zauważyła demonstrację. Nie było to dla niej zaskoczeniem, ponieważ dzień wcześniej rozmawiała z Clarkiem Dalym. Zadzwonił do niej wkrótce po jej powrocie z Nowego Orleanu. Powiedział, że jest w Centrali, ma przerwę na kawę. Korzystał z komórki kolegi. W jego głosie dało się słyszeć podekscytowanie postępami, jakie zdołał poczynić. - Zidentyfikowałem kilku kapusiów Huffa i ostrzegłem ludzi, żeby uważali, co przy nich mówią, ponieważ o wszystkim usłyszy Huff. - Clark i kilku zaufanych kolegów robili również wszystko, co w ich mocy, aby reszta załogi nie zapomniała o Billym Pauliku. - Nielson uruchomił sprawę z demonstracją. Huff wygłosił wielką przemowę, ale nie udało mu się nas zastraszyć. Wszystko wygląda coraz lepiej, Sayre. Poinformuję cię o postępach, jak tylko będę mógł. Glos Clarka był przesycony optymizmem i pewnością siebie. Sayre pomyślała, że dokonała dobrego wyboru, prosząc go o zaangażowanie się w coś ważnego. Nie odezwał się do niej od tamtej chwili, ale najwyraźniej niezadowolenie wśród załogi wzrosło w ciągu tej nocy, pomimo wysiłków Huffa. Dziś rano do pikiety dołączyli niektórzy z robotników. Wyjaśniało to mizerny wygląd Becka. Wszedł do biura szeryfa Harpera i rzucił ponuro: - Dzień dobry. Odpowiedzieli mu chórem, chociaż bez specjalnego przekonania. Beck zajął wolne miejsce obok Sayre, naprzeciwko biurka Rudego. Wayne Scott pozostał nadal stał. - Jak się mają sprawy w fabryce? - spytał szeryf. - Jest gorąco. - Dzisiaj podobno ma dojść do trzydziestu ośmiu stopni Celsjusza - zauważył Scott. Sayre pomyślała, że Beck miał na myśli raczej coś innego niż temperatura powietrza. - Dziś rano pojawili się kolejni demonstranci. - Beck zignorował Scotta i zwrócił się do Rudego. - W sam czas, żeby przywitać poranną zmianę, która pojawiła się w pracy o siódmej. Niektórzy robotnicy wzięli ulotki, inni nawet dołączyli do pikiety, co naprawdę rozgniewało ludzi lojalnych wobec Hoyle'ów. Atmosfera jest gorąca i nie wiem, jak długo uda się nam utrzymać ich w ryzach. Cały czas próbuję skontaktować się z Nielsonem, porozmawiać, rozwiązać tę rzecz pokojowo, ale nie odpowiada na moje telefony. Odzywał się do ciebie? - zwrócił się nagle do Sayre. Pierwszy raz od powrotu z Nowego Orleanu spojrzeli sobie w oczy. Sayre odczuła to niemal jak fizyczny wstrząs. - Nie - odparła. Spoglądał jej w oczy, jakby szukając potwierdzenia, że kłamie, potem zwrócił się do Rudego: - Nie mogę tu długo siedzieć. Dlaczego chciałeś mnie widzieć? Rudy wskazał na Sayre. - Sayre miała dziś w nocy gościa i pomyślała, że powinieneś usłyszeć, co miał jej do powiedzenia. - Gościa? - Dziś rano do mojego pokoju hotelowego włamał się Klaps Watkins. Beck wpatrywał się w Sayre z zaskoczeniem, a potem spojrzał na Rudego, jak gdyby szukając potwierdzenia jej słów.
szkolenia F-gazowe

rozumiała, co właściwie nią kierowało. Aż do tej chwili.

Ślub odbył się pół roku wcześniej. Pan młody miał na sobie galowy mundur i szpadę przy boku, zaś panna młoda piękną suknię z bardzo długim trenem. Ale bardziej niż olś¬niewające stroje rzucała się w oczy promienna radość ma¬lująca się na twarzach książęcej pary. Widać było, że łączy ich autentyczne uczucie i że niczego nie udają ze względu na obecność gości i mediów.
To Tammy zajmowała się młodszą o pięć lat Lara, po¬nieważ ich matka nie interesowała się dziećmi. Uwielbiała przytulać siostrzyczkę, czesać ją, kołysać do snu. Dzięki niej nie czuła się samotna, nareszcie miała kogoś, kogo mog¬ła kochać, z kim czuła się dobrze. Niestety, z wiekiem Lara stawała się coraz bardziej podobna do matki i gdy podrosła, przejęła jej sposób bycia. Nie miała już ochoty spotykać się z Tammy, która znów została sama. Na szczęście nikt nie mógł jej odebrać wspomnień o tych kilku pięknych, przeżytych z siostrą latach... A teraz Lara nie żyła. Miała zaledwie dwadzieścia dwa lata.
Tammy.
elwira mejk